.....

bez tytułu dziś bo sama nie wiem który będzie najbardziej trafny....
od tygodnia moje życie stoi na glowie ... oczywiście standardowo można na kanwie historii napisać niebanalny scenariusz.....
ale może zacznijmy od poczatku...
 we wtorek    tydzien temu dzwoni Psióła z propozycją nie-do-odrzucenia !!!! zajęcia tańca marengo czy coś takiego połączone z kardio, raz w tygodniu za marne pieniązki- hmm możę dla niej dla mnie 5 to już może być pół extra ciuszka w SH :) ale co tam, pewnie że skorzystam. Nakreślając plan na dłuuugie jesienno zimowe wieczory snułam mrzonki dotyczące mojej kondycji fizycznej którą zaniedabałam strasznie ostatnimi czasy,  w drodze już platforma wibracyjna więc zimę mam zagospodarowaną :-) i powrót do formy będzie łatwiejszy.... 
Na drugi dzień ryk dzwonka retro wyrwał z amoku 100 petentów ZUS stojących na około mnie w rosnących ogonkach... po drugie stronie Psióła zakomunikowała mi ze nie bedzie chodzić na taniec brzucha bo .. ( tu 100 powodów na nie) ja jej na to 100 kontr powodów na tak... po słownej walce umówiłyśmy sie na obiadek, przez telefon szkoda tracić czas na rozmowy monosylabami przy otwartych uszach niezainteresowanych towarzyszy urzędu... kiedy sie spotkałyśmy zanim zdąrzyłam wypowiedzieć pierwsze dlaczego??? Psióła wypaliła jak z armaty JESTEM W CIĄŻY!!!!! moja duma prawdopodobienństwa zostania ciocią dała swój upust!!!!! Ona  nadal nie wierząc co mówi patrzyła na mnie pytająco... 
 - No co mam ci potwierdzić??????? - myślę... zrobiła test od tak sobie bo znalazła jakiś ( ze tez sie pod ręką nawinął) po telefonie do mnie i reszty znajomych organizując grupę na zajęcia.... Ironia losu.. Ze stoickim spojkojem przyjęłła widok "torów" na białym plastiku... ( jest z tych które mając 40 lat nadal bedą uważały ze nie są gotowe na ciążę- nie dziecko tylko ciążę ) Mój entuzjazm rósł, uśmiech nie znikał z facjaty - mojej -  wyliczyłam jej termin porodu, wyliczyłam plusy jesiennej ciąży, mniejsze wydatki na zimowe okrycia, dowolność strojów latem, wygoda, i wreszcie latem łatwiej zrzucić nadstan... Namówiłam do kupienia bucików by dała je Mrzonkowi i ze śliczną paczuszką w rekach podreptałyśmy do apteki po testy - trzeba się upewnić... Monia by ostudzić tą moją radość rzuciła mimochodem:
-Śmiej sie  śmiej żebym po zrobieniu testu nie musiała Tobie odstąpić tych bucików!!! 
- Nic się nie martw!!!!!! mam w domu zapasowe - stwierdziłam radośnie...
Coś mnie tknęłło i kupiłam dla siebie też test tak na zapas.... W do domu ciężarna poszła się testować, mnie coś tknęłło i z głupoty sama postanowiłam też sobie " siknąć" na plastik tak profilaktycznie...... nie wiem ile czasu siedziałam na wc ale to co zobaczyłam nie pozwoliło mi wstać......... nie mogąc uwierzyć gapiłam się na takie same tory jak przed momentem zobaczyłam na Psióły teściku.... tak wieć od tygodnia obie nie możemy dojrzeć do stanu w którym jesteśmy!!!!! śmiejemy sie z siebie... dodatkowo termin mamy w granicach 3 dni różnicy :) 

Wiem że to początek i róznie się kończy, mam jeszcze połowę do tego by móc się cieszyć otwarcie, ale co ma być to i tak będzie, po mnie widać odrazu  więc tym samym muszę się podwójnie starać by nikt raczej otwarcie nie zauwarzył.... nie chcę się ani tłumaczyć ani przyjmować gratulacji gdyby się coś - odpukać - stało.... już to przeżyłam i mam nadzieje że wiecej los mnie tak nie doświadczy.....


Póki co na szczęście mam swoją maskownicę... 




Komentarze

  1. :-) :-) :-)
    W takim razie nie gratuluję, tylko po cichutku się cieszę Twoim szczęściem i trzymam kciuki...

    I ściskam mocno!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny :)