codzienne zdziwienia

towarzyszą mi niemal codziennie, tym bardziej iż dotyczą stanu nieporządanego w społeczeństwie traktowanego niczym zakaźny pasożyt przenoszony przez narząd wzroku, lub narodowa choroba tegoż organu, pozwalająca nie dostrzegać rzeczy oczywistych... 
Będąc w stanie błogosławionym, nie domagając się przywilejów typu miejsce w tramwaju, pociągu czy pierwszewństwa w kasie przenaczonej dla takich jak ja doznaję dziwnych reakcji społeczeństwa,  otóż wpadając po mleko dla mojego domowego nałogowca do pobliskiego hipermarketu dzierżąc pod pachą pudełka podążyłam w kierunku kasy tzw pierwszeństwa przy której stało kilku ciężarnych panów podobnie jak ja nabywający artukuły pierwszej potrzeby oraz dwie licealistki też cieżarne bądź inwalidki co widocznie sugerowała ich postawa wygięta w krzywe S i wykręcona w niemożliwy sposób szczęka  exponująca żywo zawartość niegdyś być może przyypominającą gumę balonówę....to coś widocznie chętnie uciekło by z wyszminkowanej paszczy ale niestety zwinny jezyk za każdym razem wsysał zawartość w głąb jamy. Czynność z mozołem powtarzana raz za razem przyciągała wzrok zarówno mój jak i cieżarnych panów a głośne mlaśnięcie wybijając kolejne takty niczym metronom, nadawało rytm,  po czym następowało dmuchanie bani i rytmiczny klask a każdy huk dekorowany był przewróceniem fantazyjnie  umalowanych oczu i śmiech... czynnośći powtarzane równocześnie z wypowiadaniem zdań wielokrotnie złożonych z słów kluczy typu he; no; ten no; kurza stopa; itd, nawet próbując się skupić nie jestem w stanie powtórzyć  słowotwórczego dialogu panien na wydaniu...nie wiem tylko czy to ciąża czy też różnica wieku dzieląca nas niczym mur chiński... Kiedy kolejka 
dobrnęłla do celu oczom mym ukazał się widok bardziej zaskakujący niż elokwentna rozmowa..  Licealistki bez skrępowania kupowały sześciopak złotego trunku i zeszyty ze znanym kotkiem... 

Nabyliśmy po litrze na głowę ulubionych trunków i każda grupa popłynęłła w swoją stronę z uśmiecham satysfakcji na facjatach... 


Komentarze