Nie lubię takich dni!!!!!!

pogoda śliczna, pomijając wiatr porywisty, dodaje werwy zanim jednak rozkręciłam na nowo swoje trybiki i wróciłam do pionu po ostatnim poziomowaniu dzięki rwie kulszowej posadzono mnie ponownie na tyłku tym razem już konkretnie zagrażając łóżkowaniu do końca czerwca... Wizyta u Gina...badanie i okazuje się że łożysko się nie podnosi, jednak, a dodatkowo zachodzi na ujście szyjki.... diagnoza, siedzieć na dupie i nie podskakiwać, nie używać, nie forsować, nie podnosić, nie biegać skakać fruwać latać nic nie mogę...poza siedzeniem leżeniem spaniem jedzeniem i siku, robić nic!!! Mam chuchać dmuchać na siebie i uważać....Inaczej grozi mi odklejenie łożyska,  szpital i leżenie do rozwiązania... i cesarka której się tak obawiałam ....Nie będę opisywać reakcji otoczenia, po ich zakończeniu musiałam umyć głowę po wiadrach wylanych na mnie mądrości  wyrzuconych mi przez bliskich.....Będę leżeć i pachnieć.....wbrew temu czego się nasłuchałam będąc ostatnio u lekarza w przychodni  dowiedziałam się iż kobiety teraz mają cudowne życie, będąc w ciąży,  nie pracują, po porodzie 4 miesiące siedzą w domu a nie tak jak w zamierzchłej przeszłości zeszłego wieku, zgodnie z hasłem " Kobiety na traktory" "ciężarówki" pracowały w polu do rozwiązania, poczuwszy bóle odrywały się od pracy, a po wszytkim wracały  dzierżąc w chuście maleństwo bądź układając je na "miedzy" nie zwarzając na jego płacze, praca ponad wszytsko, wszak trzeba było zapewnić jadło dziatkom.......nie to co teraz  a dzieci i tak  rodziły się takie same,przecież ...............OK. więc ja uprzywilejowana matka weteranka, podstarzała bo 31 letnnia, wiodąca leniwe życie w domowych pieleszach, dzięki wdziekowi osobistemu uzyskując prawo do  zielonego papierka z uśmiechem na ustach czekam na rozwiązanie by po, otczona idealną opieką najbliższych tkwić w nim przez następne 4 miesiące..... nie będę polemizować nad wyższością jaja nad kurą... pomyślałam tylko o historii ciąży, mojej, o fatalnym samopoczuciu od samego początku, diabelnym bólu nerwu uniemożliwiającym mi spokojne pokonywanie mdłości w wygodnej pozycji, nagłą śmierć ojca, dokonywanie w zwiazku z tym formalności, ciągłe problemy z ZUSem, pracą, teraz z łożyskiem.... sama radość.... w porównaniu z ciążą nr 1 - zakończoną szybko, guzem na jajniku, zdiagnozowaną endometriozą, okropnym leczeniem hormonalnym, ciążą nr 2 cudwonie uwieńczoną doczekaniem się potomostwa, teraz oczekiwaniem na kolejne szczęście w domu.... drogą nieco pod wiatr.... Mogę uśmiechnąć się tylko do siebie.... że Ja to mam szczęście!!!! 



Dlatego uważam iż każdy kij ma dwa końce, dopóki każdego z nich nie zbadasz, nie komentuj.... Znam smak straty, strachu, paniki i radości, przeszłam po stoniach szczęścia potykając się nieco poobijana  dotaram do ich szczytu....


Powyleguję więc sobie, nadrobię zaległości w czytaniu........... zaległości :)

Komentarze

  1. Czytałam, czytałam i z każdym zdaniem rósł mój podziw dla Ciebie oraz współczucie, że tyle musiałaś przejść...
    Sama miałam podejrzenie endometriozy, ale całe szczęście zaszłam w ciążę, zanim na dobre rozpętało się piekło badań i domysłów. I to ciążę szczęśliwą, bez żadnych komplikacji.
    I jak czytam, ile kłód pod nogi Ci podrzuca Ten z góry to aż we mnie rodzi się jakaś złość.
    Kochana życzę Ci zdrowia i wytrwałości i jeszcze więcej tej pozytywnej energii, którą emanujesz mimo wszystko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję.. wiodocznie taka karma :)
      U mnie endometrioza została zdiagnozowana przypadkiem, zaszłam w ciążę i przy pierwszej wizycie okazało się ze mam też torbiel, zniszczyła pęcherzyk, biopsja, operacja - wycięcie jajnika, czekanie, diagnoza potwierdzona, hormony, i ciąża - szczęśliwa : ) w której gdyby nie rosnący brzusio wcale bym nie odczuwała, teraz za to mam odwrotnie wszystko co możliwe mnie wałkuje :)zabwane, do tego sytuacje niezależne... nie pytam czemu?? wierzę i marzę by wszystko skończyło się dobrze. Wiem że tak będzie :)

      Usuń
  2. Kochana - jak by nie było, trzeba umieć odnaleźć się w każdej sytuacji. Kłopoty i problemu chodzą parami - ale miedzy nie czasami wkradają się promyki szczęścia i radości. I życzę Ci z całego serca pomyślnego rozwiązania ciąży i aby nie było już więcej z nią żadnych kłopotów!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. to mnie zasmuciłaś tymi informacjami :((( całe szczęście, że w domciu możesz poleżeć:) i że na siku możesz iść;) no ale jak mus to mus - Mała najważniejsza :))
    wiesz, u mnie, dokładnie rok temu (ja miałam termin na lipiec), było podejrzenie skracania się szyjki, miałam 3,5 cm i mój gino spanikował! kazał leżeć itd. straszna była to perspektywa, bo kto by się Lenką zajął?! na szczęście szybko się okazało, że z natury już mam taką krótką.

    Dużo cierpliwości Ci życzę i żeby szybko ten czas minął:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łańcuch wystarcza do łazienki :) niezwykle cenię sobie ten komfort ;)

      Tadzio miał tak poważną minę że nic już nie musiał mówić wiedziałam że nie ma hi hi.... Mam skierowanie, jak by coś się działo, plamka, bóle, skurcz to natychmiast mam się stawić... On wie że Ja w domu mam chomika kota rybki oraz psa adodatkowo szpital i wegetacja na szpitalnym łóżku w moim przypadku będzie cięższa niż domowa... Latam więc do WC i skwapilwie oglądam wkładkę analizując kolorystykę wydzieliny... Będzie dobrze! Musi i tego się trzymam.

      Usuń
    2. wreszcie moich aktualizacjach doczolgalam sie do twego posta, to dla mnie jak deser, zawsze zostawiam na koniec to co najlepsze, w tym wypadku- Ciebie;
      kochana, te twoje doswiadczenia to dla mnie jakis horror! o rzeczach, o ktorych piszesz- w wiekszosci ne mam bladego pojecia, jakos tak- mimochodem- przechodzilam pierwsza ciaze z Kuba, do niemalze ostatniego dnia, ale , zeby nie bylo tak rozowo- wszystkie nastepne- poronilam! no wiec, kij ma dwa konce, a kazdy z nas- ma inna droge! w kazdym razie- doloze swoja banalna adrosc- uwazaj na siebie i nie szalej, a my cie bedziemy wspieraly, wszystkie blogerki - laczcie sie solidarnie w dzwiganiu ciazy Anulki!!

      buziaki!!

      Usuń
    3. zapomnialam dodac- odnosnie twoich medycznych refleksji, ze rodzac w wieku 26 lat bylam skwalifikowan jako tzw. stara pierwiastka! urocze, co ? ha, ha

      Usuń
    4. jak się już Maleństwo w tym czerwcu urodzi to ile będzie miało "ciociów" :):)

      Usuń
    5. Ja jakoś zawsze mam "złe dobrego początki" kupa strachu stresu i nerwów a po nich explozja szczęścia, przynajmniej do tej pory :)
      Endomietrioza to takie cóś co utrudnia czasem unimożliwa zajście w ciążę dosyć konkretnie a paradokaslnie leczy się ją ciążą :) U mnie tak było... każdy kij madwa końce...
      Usiadłam na tyłku i wykonuję tylko niezbęne mimimum, dziękuję za wsparcie i słowa otuchy :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny :)