Wena na wakacjach...

chyba.... mimo wielu kotłujących się w głowie tematów nie mogę żadnego złożyć do "kupy" rozpoczęłam już 4 posty by nie zapomnieć o czym chciałam pisać ale dziwnie brakuje mi słów do określenia emocji które mnie wypełniają. Nie wiem czy to efekt zmęczenia - permanentnego, wynikającego z ostatnich historii domowych czy ciąża tak czy siak moje racjonalne myślenie poszło spać..... Piotrek wreszcie zaczął jeść, zajęło mi niemal trzy dni tłumaczenie mu że jak zje, czy wypije nic mu się nie stanie, nauczyłam się też czegoś nowego a właściwie przekonałam się po raz kolejny iż znamy się na tyle na ile nas sprawdzono... zapewniałam koleżankę biegającą za synem po mieszkaniu z miseczką zupy wpychaną niezainteresowanemu do buzi w momencie jej otwarcia, czy kazda inna mikstura niemal od urodzenbia, Mati bowiem jest zdeklarowanym konserwatystą i koneserem artykułów spożywczych ograniczającym się do jedzenia 1/3 parówki, trzech krówek i dwóch litrów wody dziennie iż dziecko samo się nie zagłodzi... poczułam na własnej skórze lęk matki pragnącej by latorość zjadła cokolwiek....w moim przypadku głowną przyczyną nie jedzenia było przeświadczenie iż wraz z konsumpcją nastąpi wizyta bądź , nie w WC... ale napewno to co weszło wyjdzie bardzo szybko. Plusem jest awersja do uwielbianej Coli której picie musiała Połowica zawiesić bo 14 kg Brzdac z czasem wypijał jej więcej niż 90kg tatuś. Za mamusię za tatusia za misia pieska kotka niedźwiadka nie pomagało ani groźby iż nie urośnie, zmaleje, obietnice wymarzonej zabawki, misia, kolejki, auta, koparki, glebogryzarki też spełzły na niczym...po dwóch dniach od wypędzenia wirusa metrowy cień snuł się po mieszkaniu polegując tu i ówdzie niczym śnięta ryba... leżąc żądając masowania brzuszka,pupci, głaskania a przedewszytkim obcowania na odległość ręki.... przyczyna moich kolejnych siwych włosów po 3 dniach wstała rano i żażądała mleka, pochłonęła moje śniadanie, wypiła sagan herbaty stwierdzając iż nada żyje rozpoczęła roznoszenie domu....na swój ulubiony sposób....oboje z Mrzonkiem usłyszeliśmy głośny chuk!!! spojrzeliśmy na siebie, łącząc się myślami obdarowaliśmy się radosnym uśmiechem... Kamień spadł nam z serca..... Moja, Połowicy i Brzdaca "grypa" kosztowała mnie dwa i pół kg mniej....które pewnie nadrobię ale w sumie fajnie bo się znowu mieszczę w czerwone spodnie :) po opanowaniu sytuacji pod pretekstem zażycia świeżego powietrza udałam się na zakupy... Zawisiłam się w H&M i nabyłam pasiak, beżowo granatowy za super cenę 19,99 :) poczułam się jak nowo narodzona...jest teraz podstawą moich expedycyjnych wypadów na badania, po wyniki czy szybkie zakupy :) podobnie jak kurtka wiatrówka,w marynarskim lekko stylu, czekająca na mój powrót ze szpitalnych pieleszy, którą pokochałam od pierwszego wejrzenia.&M

Zestaw tygodnia :)
Kurtka - Allegro
Bokserka - H&M
Spodnie - Vero Moda
Torba buty - nn







I moja super kreska bo zapomniałam dodać do posta :) Niestety "zombi" nie uwieczniłam - żałuję :)



"Mejkap" po 3 godzinach chodzenia, cienie nieco zwiędły, ale

Komentarze

  1. wyglądasz fantastycznie!!!
    kreska idealna:)
    brakowało mi Twojej buźki:)
    p.s. Lenka prawie nic nie jada i żyje:):) i waży przeszło 14 kg:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)

      Teraz sama się z siebie śmieję z nabytego doświadczenia na przyszłość :) od dwóćh dni Młody chodzi po domu i co pół godziny począwszy od 7 rano niczym mantrę powtarza zjem cos ja, zjem coś ja.... :))) i pochałania płatki z mlekiem, kanapkę z dzemem, potem z pomidorem i szynką, jogurt, kiełbasę .... czyli dietę ciążową stosuje :)))
      aaa dziś go ważyałam i mierzyłam, doskoczył do siadki centylowej ma 93 cm i waży 14 kg...

      Usuń
    2. u nas stałe menu - parówka, jajko, danio, monte, krupnik i rosół. czasami banan a z warzyw to pomidor w ketchupie:) i ziemniak w krupniku:) zero chleba, sera, wedlin, owoców, warzyw, NIC,ZERO:) a jak nie chcę jej dać słodkiego to prosi o miodzik na łyżeczce :)

      Usuń
    3. Miodzik na łyżeczce ha ha ha :))))

      Piotrek wymieszane ma gusta smakowe, po tatusiu słodkości a po mnie wytrwana kuchnia czasem nawet wybitnie!!! kiedy widzę jak potrafi namieszać to aż mi niedobrze...

      Usuń
  2. Świetnie wyglądasz! :) Pasiaki kocham! A oczko wyszło wow! rewelacyjnie :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj w kwesti pasków jestem totalnie uzależniona :)
      Kreska miała być mocniejsza i lepiej wyprofilowana bo moje oczęta opadają i muszę je optycznie podnosić a to mi za cholerę nie chce wyjść....a o pomyłce nie ma mowy bo się kiepsko zmywa :))))))))

      Usuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny :)