SZARO BiURO POPIELATO



Plan dnia jak najbardziej statyczny, a przynajmniej tak mi się wydawało, aura nie nastrajaca optymistycznie, choć ucieszyła mnie nieco pochmurność i spadek temeratury, mając w perspektywie możliwość założenia "waterfallowego" sweterka.... Nie przepadam za takimi wichajstrami początkowo nabywając odzienie w charakterze eksponatu do  celów czysto praktycznych wręcz naukowych, tudzież rzec można nawet  eksperymentalnych. Wymyśliłam sobie bowiem uszycie żółej marynareczki, narzutki o takim kroju a nie będąc pewna do końca pod jakim kontem pochlastać materiał musiałam to namacalnie sprawdzić. Wprawdzie sam sweterek trafił mi się jak przysłowiowej kurze ziarno, jak za sprawą magicznej różdżki szast prast i masz, mnie w podobnie expresowym tempie wena opuściła podobnie jak chęci... Robótkę odłożyłam....w zamian odruchowo od samego rana faszerowałam sie endorfinami dostępnymi w batonikach, ciasteczkach, i innych słodkościach wciąż nie mając dość...aż do zmulenia... a ponieważ jakość nastroju się nie poprawiła, pasja tworzenia nie podniosła się niczym feniks z popiołów a wzrosło jedynie poczucie winy, wywołując dodatkowo ogromną zgagę zaniechałam dalszej terapii i postanowiłam porzucić nocną galanterię na rzecz równie wygodnego zestawu domowego...dziennego...podrasowałam facjatę, zaczesałam włos... nieco się rozpogodziło, uśmiechnęłam się do siebie, upiłam łyk gorzkiej czarnej kawki odpaliłam pocztę i radość natychmiast spadła mi z ust...sprawdziłam pusty grafik i odkryłam iż miałam o 11 być w biurze z dokumentami!!!! na zegarze wybiła 10:30.. w nawalenudy i morzu wałasnych myśli zapomniałam o jedynym obowiązku tego tygodnia... Złapałam torebkę, założyłam sweter, uwieczniłam się oczywiście przed wyjściem, po czym stwierdziłam że chyba zmarznę...




Zgarnęłam z wieszaka kurtkę, i botki... strzeliłam fotki.....


dodałam torebkę... strzeliłam fotki....




by stwierdzić że tak mogę na ewentualny rower z młodym po powrocie iść...zmieniłam torebkę i buty ...



zrobiłam fotkę.....




Stwierdzając iż kopytka lepiej pasują, w tym oto czarno buro popielatym, podrasowanym domowym zestawikiem o 10:40 wypadłam jak bomba z domu... o 11 stawiłam się z papierkami w księgowści..... Reszta dnia upływa w błogim spokoju i harmoni......domowych standardów czyli bezustannej walce ryczącej 30stki z charakternym 3latkiem... 

Klechdy domowe głoszą że byłam taka sama!!!! Mamo, Tato, Krzysiu, Babciu - współczuję, dziękując jednocześnie za wytrwałość... 



Co do poranka - Sama siebie za tą moją poukładaną egzystencję niecierpię!!!! 

ps. Sponsorem dzisiejszej sesji jest Pudełko po soku COSTA!!! 


Komentarze

  1. No już się zaczęłam niepokoić, kiedy w ostatnim poście uśmiechu mi Twego zabrakło! I kiedy już miałam zasiąść, coby podzielić swoimi zmartwieniami tu na forum Twym, uśmiech wrócił na Twe lico! Ech...to pewnie moja zasługa, bo uśmiechasz się, że i ja wróciłam ;-)

    Wyglądasz....kwitnąco! Jak kobieta w ciąży (wg mnie) wyglądać powinna ;-) A to wdzianko to wiesz...ale chyba Ci nie pasuje...Na mnie wyglądałoby lepiej! ;-) (taki żarcik - zawsze tak z Siostrą żartujemy, kiedy coś na drugiej nam się baaaaaaaaardzo podoba ;-P )

    Och....jakże się cieszę, że już wróciłaś....

    Ściskam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajny zestaw ! Świetny sweter. :))

    :* :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Super sie czytalo ! :) Podobaja mi sie wszystkie zestawy :) zazdjeciowane .

    OdpowiedzUsuń
  4. :) fajnie wyglądałaś w obu wersjach :) świetna kurteczka! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. bluzka z motylem to absolutny hit roku, slicznie!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny :)