Zawody


Krytyka boli, jednak jak każdy kij ma dwa końce bywa kontsruktywna, budująca ale bywa też destrukcyjna... najbardziej ta błędna, wynikająca z własnych, subiektywnych często dziwnych bądź wymyślonych opini na czyjś temat.... Wiem iż każdy ma prawo do własnego zdania czy też własnych przemyśleń na każdy możliwy temat ale wygłaszanie ich jedynie na podstawie własnej logiki jest śmieszne.... Zwałaszcza kiedy wyrażane opinie uderzają w swery o których nie ma się pojęcia bądź samemu nie pamięta sie siebie lub nie widzi kłody we włsnym oku  wytykając cudze dżazgi...o czym mowa???
Być może sprawiam wrażenie małego kolorowego samochodziku którym każdy może sterować za dwa złote i kierować na uznane przez siebie za idealne   drogi wd własnego widzimisie..... Czemu nie wiem... od zawsze chadzałam własnymi drogami podejmując własne decyzje, płacąc za błędy własnymi łzami, wypijałam naważone piwo sama!!! Żadko proszę o pomoc czy pytam o cudze zdanie we własnej sprawie nie chcąc innych obarczać sobą... każdy ma swoje własne problemy po co mam więc dodawać swoich... nie mówię o sobie nie opowiadam każdej na napotkanej osobie o uąszeniu komara w łydkę czy kolejnym guzie na głowie.... 
Czemu taki drażliwy temat???
Ostatnia dekada mojego życia obfituje w ogrom zmian, studia, małżenstwo, choroba i śmierć rodziców, ogromne doświadczenie zawodowe, dom na głowie, problemy zdrowotne, dwie ciąże diametralmie różne..ogólnie kompletna szkoła zycia w pigule...a co za tym idzie morze radców, co jak i w jaki sposób powinnam postępować....
dziś mnie to śmieszy.. Przyjmuję i kocham życie na które sie nie skarżę chłonę co daje los i cieszę się każdym promieniem słońca i- kroplą deszczu... magazynuję i pieczołowicie pielęgnuję wszytkie cudowne chwile... sama dla siebie.... mam to co mam i sie tym cieszę. Zyję w swoim rytmie i tempie... Nie wadząc nikomu....
A i tak mogę usłyszeć dziwne wyssane z palca opinie na swój temat, uderzające we mnie moją rodzinę,   insynujące dziwne subiektyne teorie ( nie będe sie rozpisywać o jakie głupoty chodzi bo powstałaby chyba epopeja) a ja niezwykle to przeżywam, efektem jest ten post.... już kiedyś coś podobnego wysłuchiwałam od innej 50-latki, która zjadła wszytkie rozumy, a nie pamięta, tego  że ja pamętam jak postępowała 20-25 lat temu... jak miała w domu, co i ile robiła, jak wychowywała swoje dzieci a teraz po latach, Pani  mgr. mnie poucza.. w jej mniemaniu radzi  - bo ona w moim wieku to ... choć wiem że jestem daleko przed nią... tak podobnie dziś się nasłuchałam od innej damy rodu .... głównie dziwnych i nie na miejscu opini pod moim adresem..  Myślę że to co do tej pory osiągnęłam świadczy o tym iż jednak jestem wychowaną a nie chowaną jedynie osóbką z dwiema lewymi rękowma do wszytkiego, umiem wybrnąc z trudnych sytuacji osiągając swój cel, mam cudowną rodzinę i spore grono przyjaciół,  którzy znając mnie sami się " narzucają" wiedząc że ja pierwsza nie często się odezywam, by im czasem nie przeszkodzić w życiu i znają mnie na wylot, jestem ich opoką i skałą, klownem, mamusią, tatusiem, workiem bokserskim i słodkim plasterkiem w jednym... nie muszę ich informować o stanie mojego zdrowia psychicznego jak i fizycznego bo znają każdą moją minę, zmarszczkę,  zachowanie... bo są przy mnie zawsze, wielu od zwasze, a nie na pokaz czy "od święta"....ci "od święta" ( w dużej mierze bliscy krwi ) zaskoczeni np moim pobytem w szpitalu czy innymi "pierdołami" mnie dotykającymi, mając do mnie cichy żal za brak informacji, brak odwiedzin czy choć jednego telefonu??? a kiedy już taki nastąpi zawsze znajdą szpilkę by wbić w dupę...  I tego nie rozumiem...  jak ktoś chce wiedzieć co u mmie to sie dowie, jak się nie intersuje to znaczy że nie jest to dla niego ważne.. Ja wiedzac że u kogos bliskiego sie coś zmienia, umiem cieszyć się jego szczęściem i płakać nad jego porażkami i wtedy uaktywniam się telefonicznie i wirtualnie wspierając i czuwając, jestem dostępna 24/7... bo tak mam, trwam przy każdym a nie wylewam swoje dobre rady jak wiadro pomyj na czyjąś głowę... 

Chyba mi ulżyło!!!!!!! 



Komentarze

  1. I tak 3maj, Kochana!
    Nie znam Cię, ale zgadzam się z każdym twoim słowem. W tym zestawie wyglądasz jak nastolatka :)
    Pięknie!

    OdpowiedzUsuń
  2. brzusio już duże się zrobiło, ale jeszcze wysoko :):)
    Aniu, tak trzymaj! i niech żyje "wujek dobra rada" :):)

    OdpowiedzUsuń
  3. Aniu świetnie wyglądasz,widać że malutka rośnie jak na drożdżach :)
    Piraniami się nie przejmuj :) chyba każdy z nas ma takie stadko piranii, które tylko czekają na to żeby nam tyłeczki ponadgryzać :)

    OdpowiedzUsuń
  4. o kurczę! Poległam! Masz tak piękny kształt brzuszka, ciężko mi oderwać wzrok ;o


    zapraszam częściej, będzie mi przemiło ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kochana nominowałam Cię do zabawy:* Informacja u mnie na blogu.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny :)