panta rhei..

przecieka przez palce... nawet nie wiem kiedy minął tydzień, wolne chwile przy kompie zamieniam na sen, często tylko taki kilku sekundowy odpływ gdyż moje potomstwo wyczuwając moje wyciszenie natychmiast podnosi mi ponownie poziom adrenaliny i endorfin których spory zapas jeszcze skumulowany jest w moim ciele.. Spiąc kilka godzin nocą, jednym ciągiem ok 1-2 h nadal   udaje mi sie zachować trzeźwość myślenia.... choć brakuje czasu na jedzenie :) to i tak jest nieźle :) 




Pytałyście co Piotr na zaistniały stan rzeczy. Hmm ogólnie pozytywnie, o mnie nie jest zazdrosny, pomaga we wszytkim w czym nie może i w niczym  kiedy o coś proszę :) asytuje przy kompaniu, rozkłada ręcznik, sprawdza wodę wkłada pieluchę do wanienki i pilnuje by nie zjechała :) jest przy tym niezwykle skupiony. Całuje głaska i rozmawia z Julka pokazując jej poszczególne auta tłumacząc ich funkcje... Mała patrzy w supieniu, bardzo lubi jego głos, podobnie jak odgłosy kilku bajek słuchanych jeszcze w brzuszku... Piotrek uspakajał się przy rytmicznych tonach Pidżamy Porno, Happysad czy Zielonych żabek, a uspypiał słuchając Pearl Jam czy Soundgarden a mała słucha Minimini :) zasypia wsłuchując się w rytm mojego serca. Upały doskwierają pot leje się strumieniami i z utęksnieniem czekam na chłodniejsze chwile by móc spokojnie upajać się macierzyństwem na świeżym powietrzy cały dzień :) Myślę że wrzucę wtedy kilka fotek jak narazie aparat służy jedynie do uwieczniania każdej minuty życia naszj "astronautki", oraz konsekwentnym jej tuczeniu bym nie musiała jej szukać w każdym ciuszku który jej zasponsorowałam do tej pory :) 

Komentarze

  1. ehh jaki pomocnik z Piotrusia!!
    później przyjdzie taki stan, że nie będziesz wiedziała ile razy wstawałaś w nocy :) a z tym jedzeniem to ja do teraz tak mam :) ale ważne, że moje dziewczyny najedzone:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny :)