Sezon ogórkowy....

W pełni, kojarzy mi sie z przemijającym latem, wspaniałym zapachem dojrzewających warzyw, brakiem czasu, i przeglądaniem blogów...kulinarnych w poszukiwaniu nowych pomysłów na zapawy.... w tym czasie  przypadają również urodziny Połowicy ...Jutro...i coroczy "zjazd gwiazd" wpadną znajomi, pewnie rodzice rozpęta się imprezka  a ja zostałam na placu boju sama + dwóch pomocników w tym jeden ciągle gada jak nie śpi  a drugi płacze ... nie umiem nagle z kosmosu wyczarować coś z niczego zwłąszcza iż z Bombonami trudno zakupować bezstresowo nawet posiadając listę w ręku i pomysły w głowie a co dopiero od tak z niczego dumać na miejscu .... dodatkowo odbierając ciągle zdalne monity od solenizanta co do menu .... bo przyznam się sytuacja wyniknęła nagle-nagle dla mnie oczywiście bo cały czas wydaje mi się ze jest lipiec... czas mi się zatrzymał...do tego stopnia że nawet pomyliłam dzień szczepienia mojego dziecka...Na wariackich papierach biagam dziś jak z piórkiem w siedzeniu próbując skupić się na tyle by nie pomieszać wszytkiego... Pierwszy raz zdarzyło mi się w życiu zagubić na zakupach, przerywanych -szczepieniem, karmieniem,  USG bioder więc co z tego że mam to i owo jak zapomniałam o kluczowych sładnikach poszczególnych dań...Miał być grill - zapomniałam kiełbasy i kaszanki... miała być sałatka - zapomniałam o pekince... miało być ciasto - nie nabyłam jaj!!!!!! o desce serów i wędlin nie wspomnę.... najrozsądniej by było na dzień dobry, tak zaraz po prezentach na aperitif zasponsorować Drink-Zgon i karmić chlebem ze solą i ogórkami małosolnymi dojrzewącymi w każdym kącie lub korniszonami których tonę zebrali znajomi i dzielili się między sobą wychodowanych płodów rolnych w postaci fasolki, cukini, ogórków, marchewków i koperków....by z sercem na dłoni kosze pełne darów natury złożyć w dobrej wierze w me ręce - czyli tej co nie hoduje nic poza kotami, psem, mężem i dziećmi - przynajmnej narazie.....znoszą mi  tzw ile wlezie.... mam więc, śmiem przypuszczać, więcej ogórkowych zapraw niż każdy z nich... i jeszcze zostało, bo mi słoików brakło... a ogórki pochłaniam codziennie i nie widze by ubywało.......ehhh ale cudownie tak bawić się w kuchni...nigdy bym nie pomyślała że mnie też to dopadnie i to w takim nasileniu... zamieniam się w moją Maminkę!!!!!z roku na rok coraz mocniej i mocniej :)))



Z pozdrownieniami ze stosu ogórów Anula....Wiecie co teraz robię w Wolnej chwili......Buziaki


Komentarze

  1. ciekawa forma relaksu:D:D

    u mnie jest mama w odwiedzinach i też mi zrobiła ogórki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. i wszystkiego najlepszego dla Twojej połówki :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hello nie ma tego złego ...
    ciasto można zrobić bez jajek - tzw "sypana szarlotka" w necie wiele przepisów na to cudo
    zamiast sałatki spokojnie można podać ponadczasową i swojską mizerię
    a kaszankę zastąpić grillowaną cukinią - bardziej zdrowo i na topie :)
    mimo wszytko udanej imprezy i najlepsze życzenia dla połówki

    ps. ja mam tak samo, jak nie zrobię listy połowę rzeczy zapomnę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Myślę, że u Ciebie goście dobrze by się bawili nawet przy chlebie z solą:)

    Aniu mam prośbę- możesz pomyśleć o zmianie czcionki na blogu? Strasznie ciężko mi się czyta...ja chyba ślepa jestem

    OdpowiedzUsuń
  5. To juz teraz wiem co robisz jak nie blogujesz! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. a Wisenka ma racje z ta czcionka, ale nie smialam sie wychylac :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny :)