Matka Polka macierzynska

 Zadbana, ułożona, poskładana, wyprasowana, perfekcyjnie umalowana wiecznie uśmiechnięta w ciuchach z najnowszych kolekcji....  dwa tygodnie po porodzie z płaskim brzuchem bez śladu nadwagi, paradująca z przyklejonym dziecięciem u boku na zakupy, do parku, na spacerku itd....   Przecież macierzyństwo to taki cudowny czas, krzyczą nagłówki, pieją gwiazdy, celebrytki... opowiadające o cudzie narodzin, wspaniałych technikach uśmierzenie bólu, pomocy Duli, położnych,  dobrodziejstwachg wielkim dniu, zajmująć się dziecięciem kiedy ta wylewa poty  ile wydaje na zabiegi i dlaczego powiła na odzinami ćwicząc na siłownie by szybciej niż Iksińska zaprezentować światu swe ponętne ciało które wydało na świat przy pomocy chemi w 8 ba 7 miesiącu przez cersarskie ciecie swoje dziecię! Ile rączek je czesze przed spacerkiem i zakupami  itd, a karmione tymi rewelacjami nieświadome faktów młode mamy* po porodzie przezywają katusze bo okazuje sie że dziecko je co 15-30-60 min w dzień i w nocy, krocze żyje swoim życiem,  rana po cesarce miesiąc po porodzie nadal jest wrażliwa a brzuszek daleki jest od płaskiego i nadal przypomina gąbkę w konsystencji i formie, biust to jedna wielka pulsująca bomba zegarowa nie zawsze kompatybilna z mlekopijcą .... nie dopina się w ukochanych spodniach i nie ma czasu na dokładne malowanie, czy długie toalety!!!! podobnie jak  świeżo upieczony tatuś który podobnie jak mamusia myślał iż po powrocie z dziecięciem do domu  dama jego serca w ponętnej satynowej koszulce będzie czekała z utęsknieniem na jego ramiona** 
Pozostaje udawać i pod powłoczką uśmiechu z wciągniętym brzuchem ściśniętym pasem ortopedycznym staramy się zrobić wszystko by nikt nie zauwarzył iż nie sprostałyśmy ideałowi .....
Ja też!
Słysząc komplementy widzę jak łatwo oszukać ludzi, bo panujący gdzieś jeszcze jeden sterotyp matki polki macierzyńskiej to umorodwana zapuszczona baba z tłustymi włosami bez śladu makijażu z podkrążonymi oczyma i smutnym spojrzeniu - więc muśnięta słońcem uśmiechnięta, dziewczyna starająca ukryć swoje mankamenty dopracowanym strojem z łatwością stwarza pozory wniebowzięcia...dodatkowo jeżeli jest w pewnym sensie leniem, uwielbiajacym ład i porządek jak ja musi myśleć by w minimalnym czasie wykonać maximum czynności aby na przyjemności zostało mnóstwo czasu a  przynajmniej stanowiło większą część doby..... domyślacie się iż Ostatni post o sobie potraktowałam nieco ironicznie .... poniesiona obejrzanym programem o macierzyństwie pewnej ułożonej celebrytki nie zdzierżyłam!!!! Kiedy słucham podobnych wynurzeń krew mi się gotuje w żyłach bo wiem jak trudno jest samemu ogarnąć poczatkowo otwarty teatrzyk dramatyczny w którym każdy przeżywa inny dramat, na innej scenie a ja niczym inspicjent biegam od pkt A do Z starając się wszystko skleić do kupy i związać czerwoną wstążeczką równiutką kokardę
A jestem bardzo surowa  wobec siebie, wyznaczam cele i do nich dążę uwilebiając ścigać się sama ze sobą  we wszytkim - bić własne rekordy...Codzienny bieg do zdrowia pobudza i dotlenia ciałko  jednocześnie wyciszając duszę a 30 min błogostanu w samotności pomaga rozwiązać wiele węzłów gordyjskich domowych dylematów...

Zawsze miałam tyle zajęć iż musiałam funkcjonować  zgodnie z grafikiem inaczej bym się sama zgubiła, w gąszczu zajęć i zobowiązań. Nauczyłam się funkcjonować tak by wilk był syty i owca cała, z czasem dochodząc do własnej perefekcji - ale posiadanie dzieci wywróciło mi świat do góry dnem i grafik szlak trafił!!! doba dzieli się na widno /ciemno i nie mam już kiedy "układać kolorystycznie ciuchów" kumuluję wszystko jeszcze bardziej i upraszczam jak tylko mogę najmocniej by wycisnąć choć kroplę spokoju dla siebie w ciągu dnia, bez bujania nogą kołyski i grania w karty drugą ręką by przeczytać meile, albo wstąpić do Was choć na moment... kiedy uda mi się tę kropelkę uzyskać - milczę sobie upajając się CISZĄ regenerując siły na kolejną batalię....Uczę się żyć na nowo i choć nie zamieniłabym teraźniejszego życia  za żadne skarby świata to ostatnią rzeczą jaką jaką bym powiedziała nowo upieczonej mamie to, to żemacierzyństwo  jest cudnie banalne .. ..

Ps ostatnio w DDTV padła zasłona milczenia i jasno pierwszy raz powiedziano iż celebrytki podczas cesarki mają jednocześnie robioną plastykę, a potem ćwiczą po 5-6 h dziennie na siłowni by po miesiącu wyglądać lepiej niż przed porodem.... ot swoisty wyścig szczurów ... i stara prawda że bez pracy nie ma kołaczy!!!
Reasumując jeżeli ja ćwiczę 0,5 h dziennie zamiast 6h to 12 razy wolniej dojdę do siebie Joł!!!!!!!!!!

Gorące pozdrowienia dla walczących ze sobą i swoim tłuszczykiem, biegnę okładać się fusami kawy z ksztą imbiru i  okraszonymi nutą cynamonu... 






*  niestety łapią się na to mądre wykszatałcoen kobiety, i to mnie dziwi najbardziej!!!
** autentyk u znajomych moich znajomych :)

Komentarze

  1. Jakże bliskie mi są Twoje słowa. Sama zresztą ten temat swojego czasu na blogu poruszałam. Wyidealizowany obraz młodej matki z dzieckiem jako gadżetem. Uroczym dodatkiem niczym pieskiem chowchow...
    A gdzie te kupy po pachy, gdzie noce bez zmrużenia oczu, gdzie katarki, alergie, smutki, obawy?
    I to ciało, które jakoś nie chce byc ponownie grzeszne.

    Ale dzieciaki to masz cudne:), hm ja zresztą też (póki co sztuk jedna) :), bo ogólnie dzieci to niezwykły dar, cud, ale ze wszystkimi jego konsekwencjami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, pamiętam, siedziało to we mnie u musiało w końcu wyjść!!!
      Wiem że z czasem zapomina się to co złe i trudne a wspomina uśmiechy, radości, itd ale siedząc w przysłowiowym g.. po pas chwilowo gotuje się w środku słysząc w odpowiedzi na pytanie - co robisz by tak wyglądać - krótkie kompletnie nic.. Bo po latach nagle słyszę że ta czy tamta biegała skakała czy robiła 300 brzuszków dziennie w każdej możliwej wolnej chwili, czyli wtedy kiedy wsadzała na pierwszą połowę dnia swe potomstwo mamie a na drugą tacie, teściowa sprzątała mieszkanie gotując obiad, którego ta nie jadła, by po miesiącu wciskać kit, zaraz po słodkim ciężkim westchnięciu iż jej sylwetka to załuga karmienia i opieki nad dzieckiem!!! PO CO TA OBŁUDA.... na co kochający mąż dziewczyny ( sama siedzi z dzieckiem w domu, pierze sprzata gotuje, mąż wraca wieczorami ) do której ta "zmęczona życiem" adresowała teks, powiedział - a tobie to już chyba nic nie pomoże...

      Usuń
  2. Tez powrócily wspomnienia i moje zmagania z macierzyństwem, sobą, światem! Aż łezka w oku się zakręciła!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny :)