czyli podróż w głąb siebie....zmieniam kolory szaleję zukładaniem waham się czy zapuszczać czy nie .... Kolor, zmieniany już 3 razy... myślę ze przy nim pozostanę, tylko się wypłuka do średniego brązu bo ostatnia próba metamorfozy była katastrofą... zamarzyła mi się tycjanowska rudość a uzyskałam rubinową czerwień... niby wykonana szamponetką a jednak trwałość iście tytanowa... myłam łepetynę 2-3 x dziennie przez tydzień a czerwień trwała i trwała i trwała..... po 2 tygodniach masochistycznej higieny i biegania opłotkami, turbanienia, kaszkietowania i naciągania kapelusza głęboko na uszy, kolor zbladł na tyle bym mogła wychodząc na światło dzienne nie wstydzić się,,, no to wczoraj przeistoczyłam się w czekoladkę... plany na drodze do aksamitnego brązu pokrzyżowała Julka, która rozdarła japę na 5 min przed płukaniem i utrwaliła mamusi intensywność koloru na następny miesiąc.....a dzisiaj znalazłam moje long pasma, jeszcze z czasów długich włosów czyli przedPiotrkowych i tak mam kolejny dylemat zapuszczać czy nie zapuszczać???
A Wy moje drogie jak myślicie???
A Wy moje drogie jak myślicie???
Fajna ta grzywa przede wszystkim!
OdpowiedzUsuńpozdr.
shoppanna
fajna grzywka i kolor włosów super :D
OdpowiedzUsuńMoim skromnym zdaniem: zapuszczać! :)
OdpowiedzUsuńzapuszczać!!!! ślicznie Ci w długich :) w krótszych też fajnie w sumie :)ale z długimi można więcej kombinować :)
OdpowiedzUsuńDobra! Zapuszczam :)
OdpowiedzUsuńOł jee! :)
Usuń