A na imie mam:

Mam na imie Anka i jestem szczęśliwą posiadaczką własnego  6M ( męża, męczykich x2, mieszkania i 2 milusińskich)

Mieszkanie- stoi sobie wciąż się zmienia, zmienia układ niczym kostka rubika.....Wiecznie głodne!!!!zielonych
Mąż- wiecznie go nie ma bo haruje na 6M wytrwale!!!
Męczykichy:

Julka- Malizna-dająca w czajnik codziennie bardziej, pada na własne życzenie w okolicach 21 by nabrać sił w dalszej walce wymuszania, terroru, litości i błagań zaraz po otwarciu okrągłych niebieskich ocząt, niczym tygrys przyczajona, wypatruje mojego ruchu, codziennie  zaraz po 7.... by uraczyć mnie świstakowym uśmiechem ..... wdrapać się na mnie, przyczepić jak rzep na cały dzień....
fanka, rachunków, długopisów, szminek, i gorącej zupy.... niczym odkurzacz pochłania zielone mimo iż ma dopiero miesięcy...
Piotr-Męczennik... chodzące czteroletnie nieszczęście, któremu wszyscy pragnąc utrudnić egzystencję zabraniają skoków z kanapy, fotela, wkładania rąk do ognia czy samodzielnego wykrawania kwiatka z ziemniaka. Kreatywność to jego drugie imię, za pomocą nożyczek kleju i plakatówek potrafi w trymiga wymalować ściany w pokoju tworząc abstrakcję na miarę Picassa!!!! wałkuje plastelinę na dywanie gotując obiad....i w najmniej odpowiedniej chwili utwierdza mnie o swojej miłości i oddaniu...Realista-filozof... nie mówi tylko kiedy śpi.... ostatnio materialista-szantażysta- za pieniążka pozwoli sie ze sobą pobawić....
Milusińscy-eh....bywa że doprowadzają mnie do białej gorączki, wydeptuję km wpuszczając względnie wyprowadzająć futrzaki na pole, wnosząc i znosząc staruszka Kapsla, któremu zima nie służy i wyrabiam kondycję biegając za złodziejami obiadu czmychającymi z mięsem w siną dal w nagrodę otrzymując daninę w postaci padliny na wycieraczce...

Mimo iż ogarnia mnie zwątpienie, nie umiem sobie wymarzyć większego szczęścia.  Nie umiem pojąć jak można krzywdzić, dzieci, zwierzaki!
Gdzie się nie obejrzę atakują mnie informacje o zmarłym dziecku, wyrzuconym na śmietnik, zagłodzonym, utopionym czy uduszonym!!!!!!!!!!!!! Nie umiem tego zrozumieć.....
Tak bardzo zmienia się świat kiedy ta mała istota ląduje w naszych ramionach! Obie te chwile zapadły mi w pamięć, wyryły się w moim sercu na zawsze! Ich spojrzenie ich dotyk!  Pierwszy głęboki oddech, płacz..... chyba pierwszy raz w życiu tak czekałam na płacz!!!! i łzy szczęścia, radości...... jak gorzkie muszą być te wyciskane z oczu  kiedy sie go nie usłyszy....

Tragednia jaka w ostatnim czasie dotknęła znajomych spowodowała, iż trudno mi skupić myśli na czymś innym niż dzieci! pomimo iż nie mnie dotyczy to bardzo bardzo przeżyłam sytuację...

Trudno ochłonąć....




Komentarze

  1. współczuję Twoim znajomym...

    też czasami się zastanawiam jakim trzeba być zwyrodnialcem, żeby zabić dziecko! w głowie mi się nie mieści... małe, cudowne, bezbronne istotki...

    wczoraj jechaliśmy do CH jakieś 15 km - Lena przez ten czas zamknęła buzię najdłużej na 17 sek i raz na 6 s. i 2X na 5 sek. I to tylko dlatego że "trawiła" moją odpowiedź :D:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się nie mogę pogodzić, kiedy sie dowiedzialam, usiadłam i płakałam tuląc Julkę i dziękując że nam się udało utrzymać w ryzach to cholerne łożysko, pomimo ciągłych kłopotów, ona miała książkową ciążę......

      Lena, ha ha ciekawe czy by się nawzajem zagadali :) w sumie Piotrek też sie zamyka na czas trawienia :) w innym przypadku ciężko mam sie wbić. Od rana stawia warunki, żądania, groźby ewentualne przywileje dla mnie... Słucham w duchu się śmieję ale widzę że muszę zmienić taktykę, bo na każdde polecenie ma sto pytań i odpowiedzi....

      Usuń
  2. wyrazy współczucia dla Twoich znajomych...

    Kiedy słyszę doniesienia o takich zbrodniach (bo dla mnie krzywda wyrządzona dziecku to za każdym razem zbrodnia) patrzę na moją najmłodszą pochłaniaczkę nadwyżkowej kasy i nie potrafię sobie uzmysłowić, jak można skrzywdzić kogoś, kto nawet nie może się do Ciebie odezwać...kto nawet nie rozumie, co się dookoła niego dzieje...kto Ci w życiu niczym nie zawinił! bo czym? że się urodził?? nie każe Ci przecież kupować najdroższych ubranek, setek zabawek czy przygotowywania wymyślnych dań...wystarczy mu tylko obecność mamy/taty/babci/dziadka/cioci/wujka i miłość...no i cyc mamy od czasu do czasu ;-)
    Ja tego nie ogarniam - nawet jako psycholog-praktyk zgłębiający czasem psychikę takich 'ludzi'...

    OdpowiedzUsuń
  3. Takie informacje wytracaja nas z rownowagi na dlugo i trudno sie pozbierac, czlowiem ma ochote piesci gryzc, albo walic glowa w sciane, tylko, zeby to choc troche pomoglo i cofnelo takie wydarzenia... bezsilnosc jest jak rak! i gdy czasami mecza nas nasi blizcy, gdy padamy na nos po calodziennej harowie, to uswiadamiamy obie, ze t oj est wlasnie szczescie, to jest wlasnie zycie i dziekujemy za kazdy dzien i oddech naszych pociech, za kazdy usmiech i... pomalowana sciane :)

    OdpowiedzUsuń
  4. To niestety przykre co się teraz dzieje na świecie, ale niestety na większość rzeczy po prostu nie mamy wpływu... Możemy troszczyć się i dbać o bliskich i o ile siły oraz czynniki materialne na to pozwolą to może uda się pomóc i innym...

    OdpowiedzUsuń
  5. masz ogromny talent, bardzo dobrze piszesz, pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny :)