Kraina mlekiem i miodem

Uśmiecham sie pod nosem, mając jeszcze przed oczyma okrągłe załzawione lazury i trzęsącą się bródkę mojej Brochy, patrzącej z bólem za oddalającym się obiektem pożądania w postaci mojej osoby. Zamykając drzwi nadal słyszę płacz, który przez otwarte okno dobiega do mnie i  towarzyszy mi aż do odjazdu. Odpalam "moją" muzykę i zostawiam potomstwo na pastwę Tatusia. Wiem że za parę godzin  rozpromieni się na mój widok, wpadnie w objęcia i zaglądając głęboko, głeboko w moje oczy, ucieszy miskę wybaczając nioebecność, jednocześnie swoją postawą informuje mnie że chce tak pozostać. Każda próba odczepienia stymuluje mruganie, podkówkę, drżenie... i ropaczliwy ryk! Koncert przy wtórze milionowego, od przyjścia, pytania egzystencjalnego, względnie rozkazu czy pretensji Pierworodnego, snującego się za mną krok w krok, wypluwając niczym wyrzutnia kolejny zabitek słów stymulują moje obie półkule jednocześnie. Po co mi kawa???.....
Teraz siedzę w pracy i ładuję baterie na popołudnie :)
Ominie mnie wydłubwanie psiej karmy z jamy ustnej Dżulianny, jakieś cztery wywrotki, kolejne guzy po spotkaniu z framuga, i ze trzy próby zdobycia zawartości wszystkiego co w zasięgu....nieosiągalne, względnie spijanie przez nią drogi mlecznej co rusz okraszonej rozmoczonym płatkiem śniadaniowym z świeżo umytej  podłogi, znaczonej przez Pietruchę, który stawiając na stole jedzonko najczęściej częstuje nim swoje ubranie, tworząc artystyczne dzieła na koszulkach.
Zadowolony Kapsel dżemie czekając na kolejny posiłek. Ma się dobrze, nastał dla niego czas dobrobytu, ba mogę śmiało stwierdzić iż mlekiem i miodem kapiący,  wszak konsumuje trzy śniadania i dwa obiady. Ze stoickim spokojem przygląda się więc Julce pałaszującej jego specjały....

Marzenie o czyściutkim siedlisku, przepełnionym dziecięcym gwarem, śmiechem i wesołością składają się jak domek z kart . Przestaję ganiać z mopem i szmatą czyszcząc każdą nową plamę, by Julka nie wytarła sobą a Piotr nie wywinął orła.  Egzystuję w sielskim pełnym anielskich dźwięków,  moich dwóch trąb jerechońskich  przytulym gniazdku, moszcząc się na wymarzonym wielkim miękkim fotelu papasan, który Połowica zafundowała mojemu kręgosłupowi na moją "nastkę" .... Nie wiem do końca czy to ciche podprogowe działanie mające mnie ufotelić, czy wyraz słuchania ze zrozumieniem ..

Komentarze

  1. Uwielbiam twoje pisanie, tyle w nim tkliwosci, ciepla i jednoczesnie dowcipu i dystansu! super! pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny :)