Te wyśnione, wymarzone....


Ufam, iż nic nie dzieje się bez przyczyny, a związki przyczynowo skutkowe analizowane po czasie prowadza mnie do jednego wniosku, nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło!!!!!!!!!!! Choć czasem musi dużo wody w Wiśle upłynąć zanim potwierdzę słuszność wyżej wymienionych to tak czy siak wszystko sprowadza się do nich. Wszak punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, i każdy inaczej ogląda świat to ta moja perspektywa jest właśnie, tą właściwą bo moją!

Już nie raz pisałam, że jak sobie coś postanowię to to osiągam, jak czegoś chcę to dostaję. O ile to pierwsze wymaga ode mnie poświęcenia, uwagi, krwi potu i łez, to, to drugie wiele razy dostałam bez większego trudu. Są to błahostki i bzdurki, ale jakżde dla mnie ważne.
Tak było ze spodniami khaki, które od 4 lat są ze mną w każdej podróży,  czy różowymi portaskami prosto z Lidla, a tym razem chcę wam opowiedzieć o nich....








Kiedy pierwszy raz je zobaczyłam, zapragnęłam, jednak na tyle trzeźwo by nie pobiec do ZARY i odejmując sobie od ust, miesięczną rację żywieniową posiąść. Czekałam, czekałam, polowałam, zwiedzałam Allegro, płacząc nad pastwiącymi się nade mną blogerkami, bezczelnie prężącymi się w MOICH butach w swoich stylizacjach! Cierpiąc przeżyłam, ciążę, zimę, wiosnę, by namierzyć w CCC niemal idealanie podrobione cudeńka! Niestety! nie w moim rozmiarze, a właściwie w każdym tylko nie moim! Przespałam szansę! Już je miałam prawie, ale zanim mój komputer  zdołał przedstawić mnie portalowi zakupowemu, ktoś  sprzatnął mi je sprzed nosa! 
Cóż pomyślałam,  nie dane mi  one tak jak Zbyszko Jagience, i nie nakryję ich zasmarkaną chusteczką....... Pomarańczowa kopertówka, zdążyła stracić na kolorze zanim udało mi się zdobyć pasujące do niej buty! 
I tak po niemal trzech latach polowania, potknęłam się o nie, dosłownie, w Irlandii, niemal nie wybijając zębów. Stały sobie, na podłodze, jedne, jedyne, ostatnie  39!!!!!!!!!!!!!!! dla których, to widocznie zostawiłam 0,5 kg w walizie!!!!!!!! 
Szkoda tylko że ich wysokość, wymaga ode mnie nauki chodzenia na szczudłach, ale cóż jak się powiedziało A to trzeba powiedzieć B....
Siemka ;)

Komentarze

  1. śliczne szpilki;)
    pozdrawiam cieplutko;))
    woman-with-class.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystko w swoim czasie, albo... nieco później (jak mawia mój mąż :)) - są świetne!!! Trzeba było kawał drogi wyjechać, ale są :D
    I wiele więcej można dla nich znieść niż tylko nauka chodzenia :D
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  3. Warto było powalczyć i czekać na te buty! Bardzo, bardzo w moim stylu! oddawaj!

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękne, nawet nie ma potrzeby nic więcej pisać :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ładne i dobrze w nich wyglądasz,aczkolwiek sobie takich juz nie kupuje, wole tenisowe ;))

    OdpowiedzUsuń
  6. kurczę, jestem zauorczona butami, świetnie je zaakcentowałaś resztą zestawu! ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny :)