O uszczelkach, problemach i chlebie powszednim...




Ostatnio pisałałam Wam o moich porannych przygodach. Sytuacja jest już opanowana, przynajmniej jeżeli chodzi o wstawanie i wychodzenie z domu. Jest prawie idealnie. Prawie! a to prawie to jednak różnica, choć w moim przypadku ów przymiotnik towarzyszy niemal w każdej minucie mojego życia. Bo, ja jako Patentowa Ofiara Losu, prawie zawsze, dostarczam postronnym widowiska.
Dziś, dzień rozpoczął się idealnie, wstałam przed 6 wypiłam kawę, obróbka własna przeszła gładko, dzieciaki wstały ubrały się i grzecznie czekały, aż wybije magiczne bim-bam dające sygnał do wyjścia.
Obładowana jak tur, na dzień dobry niemal straciłam wraz z równowagą ukochany laptop, śniadanie, i sprawność fizyczną, ale na szczęście róg domu uzbrojony w rynnę pozwolił zachować mi resztki godności przed dziećmi i sąsiadką i w pionie podejść do auta.
Dzieci stoją ja stoję a drzwi sie nie chcą otworzyć.
-Zamarzły uszczelki.... - szlak myślę, jasne równowaga musi być w przyrodzie!
opróżniłam ręce i galopem do domu pobiegłam po rozmrażacz. Nie ma! No to spirytus salicylowy...
 CHLUP!
Drzwi ani drgną! No to po wrzątek, Do domu-Złapałam butekę po płynie do płukania i napełniłam wodą...i z powrotem.. zachwianie przy rynnie. uf tym razem się udało...
CHLUP!
Nic.. 7:45! zaczynam płakać ze złości, złorzeczyć,
Dzieciaki patrzą zahipnotyzowane jak mama czaruje, biega na około auta wyrywa klamki,... nic ani jedne nie drgną. Myślę zostaje bagażnik!!!! Eureka!
Zanim dojedziemy do szkoły, rozmrożą sie drzwi i wyjdziemy jak ludzie! Stoję tak rozanielona własną błyskotliwością i nagle słyszę syna:
- Mamooooooo? A nie możemy otworzyć drzwi pilotem?
-Jak myślisz? Czy męczyłabym się 10 min gdybym mogła je inaczej otworzyć??? Popatrz...... nie-da-.....
-Dobra wsiadamy bo już późno.....

Kurtyna.................

Ps, Nie muszę chyba pisać że laptop zdjęłam z dachu pod szkołą........
       

Komentarze

  1. :DDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD
    you made my day :DDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz lekkie pióro kochana :) czyta mi się to jak Bridget Jones!!!! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. o kurcze, miałaś szczęście, że Ci ten laptop nie zjechał z dachu! to nawet dziwne, ale dobrze, że tak to sie skończyło :)

    http://lamodalena.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Był w torbie, a ona ma taki materiał który zapobiega swobodnemu przesuwaniu się... Wiesz jest takie powiedzonko "głupi ma zawsze szczęście"

      Usuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny :)