SZTUKA WSTAWANIA





Wróciłam na etat, wychodzę o 7:30 wracam o 17... nie gotuję świeżych obiadków, nie odbieram potomstwa o 14...
Chodzę natomiast spać z kurami, potykam się o bałagan, zator w praniu wrednie uwydatnia braki w garderobie, a ręczniki ostatnio suszyłam w piekarniku bo brakło czystych.
Wciągam na grzbiet to co aktualnie czyste i na wierzchu, walczę o poranku z trzódką i wiecznie się spóźniam.... 

Pierwszego dnia wstałam o 7, zaczęłam budzić spiochów, parzyć herbatkę, kakao, robić kanapki, znosić ciuchy, wysłuchiwać problemów i dylematów w konsekwencji których z domu wyszliśmu o 7:45, spóźniłam się 10 min......
Drugiego dnia wstałam o 6:45 otworzyłam zapuchniętą powiekę spojrzałam na ciemność, wcisnęłam "odłóż" i natychmiast zasnęłam... o 7 wiedziałam, że się spóźnię. Nawet włączenie turbo dopalania nie przyspieszyło procedury bo potomstwo poczęło protestować, potem nie było czapki ani szalika, klucza do drzwi i zwierzyniec nie mógł się zdecydować czy zostaje na podwórku czy jednak łaskawie popilnuje domu od wewnątrz. Wyjechałam o 7:45 
Tzeciego dnia wstałam o 6:30 usiadłam na łóżku, dotleniłam paszczę i poczłapałam zrobić kawę, ubrałam się nawet pomalowałam, zadowolona z siebie obudziłam potomstwo. 10 min walczyłam jak lwica by otworzyli oczy ( ciekawe ze w niedziele wstają o 6?) proźbą groźbą wcisnęłam ubrania na wściekłe ciałka i pogoniłam do toalety, natychmiast trzeba było przebierać bo Piotrkowi spadła piana z pasty a Julian nie zdążyła zdjąć majtów... Ukłonił się brak prasowania na bierząco.... z domu wyszliśmy o 7:45
Czwartego dnia budzik zawył o 6: 00 wyłączyłam.... z domu wyszliśmy o 7:50
Piątego dnia dzieciaki wstały o 6:10 ..... była niedziela..................

Komentarze

  1. BOSKI TEKST!!!!!!!!! :))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))

    OdpowiedzUsuń
  2. To jednak zabawne, ale...u kogoś
    no właśnie jeśli ma się podobne doświadczenia to to jednak to śmiech przez łzy:).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda :)
      Podziwiam kobiety, które potrafią ogarnąć wszystko .... im jestem starsza tym mi ciężej, sama tego nie rozumiem. Kiedy pracowałam 50/50 miałam rano tolerancję wstawania i ubierania ich, kilka minut w tą czy w tamtą nie robiło różnicy, wracałam obiadek zabawa i potem wieczorem praca. Teraz wieczorem padam na pysk a i tak muszę jeszcze część rzeczy zrobić do pracy.. Eh muszę się przyzwyczaić!

      Usuń
  3. ...biedna. Tylko taka myśl mi się nasuwa :-/. Ale dzieci potrafią jednak wszystko zrekompensować uśmiechem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, zasypiając syn mi mówi- mamusiu jutro wstanę wcześniej :)))

      Usuń
  4. oooo fajnie piszesz ...ciekawy i dynamiczny tekst a to lubię !
    Pomyśl sobie że każdego kolejnego dnia będzie tylko lepiej !;))) He.... Ja wstaję codziennie o 5/30:)
    No i już zbliża się weekend :)
    Uściski :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) tak sobie myślę z każdym dniem będzie lepiej! Po przerwie świątecznej oduczyli się wstawać o 7 chodzą późno spać, dziwne bo ja zimą padam już o 20!. Teraz budzę się o 6-5:30 robię sobie kawę, potem drugą oglądam coś w tv... tak sie budzę. Przed 7 wstaję i o 7:30 jesteśmy gotowi. Budzę drastycznie ubieram i w 10 min są gotowi. Powoli się przyzwyczajają... Buziaki

      Usuń
  5. Ja tym tygodniu codziennie rano toczyłam walkę ze…sobą. 5.30, to moja godzina pobudki. Potem 10 minut drzemka . Co rano pierwszą myślą było' wezmę urlop na żądanie, nie dam rady wstać." Tak dotrwałam do dzisiaj, a jutro obudzę się najpóźniej o 6.30 :-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha ha ha ja tek mam zawsze! Jak wstawałam do szkoły to sobie mówiłam: jak wrócę to się położę, nigdy sie nie kładłam i do późna czytałam książki... raz w tygodniu miałam na 7 do szkoły więc wstawałam o 5:30... potem jak wstawałam na 7 do pracy wstawałam o 6:20 i też było ciężko, codziennie brałam urlop na żadanie! :) jak byłam bezrobotna to wstawałam o 6:30 jak się odzwyczaiłam poszłam do nowej pracy.... a potem przez 6 lat chodziłam na 10 i ciężko miałam wstać o 8 :), a jak Piotrek poszedł do przedszkola pomyślałam sobie 30 sierpnia że mam przed sobą ostatni dnień powszedni w którym śpię dłużej niż do 7.... wstawanie to dla mnie masakra!!!!!

      Usuń
  6. No nie popłakałam się! Kochana co prawda z jednym dzieckiem, ale za to z trzema psami tak wstaję od lat :) Z czasem ustalisz swoje priorytety i rytm, bedzie ok, t6ylko notoryczny brak snu... ale nauczysz się z tym zyć :) prześwietny, przeswietny tekst! buziaki

    OdpowiedzUsuń
  7. Aga :))))) czasem myślę że z psami trudniej niż z dziećmi :))))

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny :)