Weekendowa pogoda

 Właśnie 
W moich stronach już tradycyjnie, po gorącym wypełnionym po brzegi słonecznym blaskiem tygodniu roboczym nastaje - Weekendowa pogoda. 
Zaskakuje ferią szarości o poranku obniżając witalność ciała do minimum, przykuwająć do łóżka i niwecząc misternie układane plany zamienia je w stos zgliszczy.... by po znalezieniu "plusów dodatnich" zaistniałej sytuacji, posmyrać promykami słonka... leciutko, nieśmiało muskana przez figlarną naturę w asyście Brzdąca gwałtownie i dobitnie domagająco się "jeśśśś" wstaję ... jest 7 rano dla mnie środek nocy,  środek dnia  dla niego....  Znowu szarooooooo... dzień mija a  pogoda bawiąc się ze mną w kotka i myszkę wystawia na próbę obniżoną już nieco cierpliwość. Po przebyciu batali i wygraniu kolejnej wojny o ubranie czegokolwiek przez syna stoję w drzwiach z moim Pierworodnym  a aura szasta po twarzy zimną mrzawką......nie ma odwrotu. W myślach marzę o ciepłym kocu i książce która woła z półki BIERZ MNIE... niestety przegrywa wciąz  z 2 latkiem ... raczę sie teraz książką Beaty Tyszkiewicz 


 Jest to autobiografia Beaty Tyszkiewicz wraz z niezliczoną ilością fotografii ubarwiających wyznania autorki. "Zdążyłam urodzić się przed wojną 14 sierpnia na rok przed długą i przerażliwą okupacją niemiecką, w Wilanowie, w lewym skrzydle pałacu, od strony ogrodowych tarasów, gdzie wielkiej dobroci i serca hrabiostwo Adam i Beata Braniccy, ostatni dziedzice Wilanowa, udostępnili apartament moim Rodzicom. Dlatego park od strony ogrodu, taras, gdzie siedzą dwa lwy, i pachnące, nagrzane słońcem bukszpany są kształtem i smakiem mojego dzieciństwa."-Polecam ciekawie napisana wciąga przenosi w inny świat, trochę bajkowy nam nieznany... czasami takie przeniesienie pozwala lepiej się poczuć oderwać od doczesności...tam gdzie czujemy się najbezpieczniej, mnie wystarczy że założę pewną spódnicę.....
 




 Tym razem spódnica w roli sukienki, lubię ją zarówno w takiej jak i klasycznej wersji, mój ktoś twierdzi że w niej płynę a nie idę :) Ma chyba z 20 lat, albo i więcej ......odziedziczona po mamie, jak zakładałam ją jako dziewczynka sięgała do ziemi i uwielbiałam ją podkradać rodzicielce. Teraz mało exploatowana. Głownie dlatego że chcę mieć ją jak najdłużej, nie chce zniszczyć, to taka moja 
MAGICZNA RELIKWIA


Tłumaczę sobie podobnie jak Puchatek  




“ A jeśli pewnego dnia będę musiał odejść? - spytał Krzyś ściskając Misiowi łapkę - Co wtedy?
-Nic wielkiego - zapewnił go Puchatek - posiedzę tu sobie i na Ciebie poczekam. Kiedy się kogoś kocha to ten ktoś nigdy nie znika tylko siedzi gdzieś i czeka na Ciebie. ” 

— Kubuś Puchatek 

Siedzę więc i czekam...

Komentarze