Czekolada z miętą


Człowiek jest jak komputer można go zaprogramować, program pisze życie, czas, do wszytkiego jest sie w stanie przyzwyczaić, przywyknąć, trzeba tylko czasu, on leczy, goi, tonuje rytm egzystencji... Zaprogramowana na wysokie obroty trwam...czuję że mi baterie się wyczerpują ładowarki brak....Ciężko mi, nie umiem się spowiadać z życia, tego dookoła, słucham i to potrafię, radzę innym choć sama nie wiem, co mam zrobić z własnymi fantami.... Ktoś ćwiczy moją wytrzymałość tłumacząć ze swojego na  moje, weryfikując poglądy na sytuacje..Nie mówię - nigdy, zawsze- wymazałam ze swojego prywatnego słownika gumką o zapachu gumy donald- pamiętacie ten zapach ??? :-)  magiczne mściwe słówka, które ilekroć wypowiadane ćwiczyły mnie razami po grzbiecie dając do zrozumienia swoją wartość i bezwzględną moc... kiedy nawet mój upór osła nie dawał rady zaistniałej sytuacji.
Nie  pytam dlaczego Ja?! przyjmuję na kark ciosy egzystencji, każdy kowalem swojego losu bowiem jest. W dosrosłym życiu nie da się tupnąć nogą rozpłakać, by dostać lizaka. Duża jestem tupię  owszem- odruch z dziecinśtwa, bezwarunkowy, to już nie płaczę,  choć czasem bezradność wbija mnie w glebę po końcówki włosów. Odpowiedzialność za innych, za rodzica kochanego dającego mi szkołę niesamowitą cierpliwości wytrwałości ciągłego wybaczania, myślałam że dorosłam 10 lat temu przy mamie, ale to był tylko wstęp do meczu, trening, wtedy osiwiałam, teraz sama nie wiem.... opanowanie 77 latka o sile drwala a  mózgu 5 latka  jest wyzwaniem ciągła walką, czasem wojną. Kocham więc znoszę. Zaciskam zęby wchodzę w rolę matki, córki, żony, psióły, siotry, synowej, szefowej od której wszyscy wymagają, wymagają, wymagają, radzą zamiast pomóc o wszytko pytają, wymagają decyzji, chcą obiadu, radości, uśmiechu....  zamiast wykazać odrobinę wsparcia, pomóc, po prostu pomyśleć i odciążyć. tyle wynurzeń więcej nie będę, wpływ na to ma chyba fakt że ostatnimi dniami brakuje mi chyba tlenu - na rzecz dwutlenku węgla :) nie mam kiedy iść pobiegać, wydalić złe emocje by napełnić się mocą leśnego klimatu, skoku adrenaliny na widok przemykającej nagle  obok  Sarenki - teraz się nie dziwię ale jak mi się to pierwszy raz zdarzyło, zobaczywszy pędzącą wystraszoną wieeelką masę karmelu w moim kierunku zamurowało mnie na jakąś wieczność, serce łomotało jak szalone chcąc wyskoczyć uszami, uświadamiając sobie że do końca życia w najlepszym przypadku odglądałabym w lustrze tatuaż z kopyta na czole,nie mogąc wydobyć z siebie głosu spojrzałam tylko na Psiółę stojącą niczym żona Lota która przełykając ślinę odparła ze stoickim spokojem:
- Ufff popatrz aż mi sie gorąco zrobiło na myśl że będę musiała Cię taszczyć do domu na plecach.... Cała Monia :)
Od tamtej pory już nie wchodzimy na tę samą ścieżkę, z sarenką oczywiście nie z Psiółą, żyjąc w błogiej symbiozie, nie wiem czy to ta sama ale zostawiam im co nieco :)
na wytłumaczenie rozgrzeszenie społeczności bliskiego otoczenia kołacze mi sie w głowie ten tekst




Na pocieszkę przybrałam barwy orzeźwiająco słodkie mięta z czekoladą mniam i jadąc do pracy wykrzyczałam światu że  MAM WSZYTSKO W DUPIE DUPIE I JUŻ, chyba ze stoooooo razy. Po dotarciu na miejsce ubrana w uśmiech nr 5 zaczynam kolejny dzień życia.
Ulga bezcenna ból gardła męczący.
Poniżej mój kostium pocieszek






W rolach głównych - spodnie terranov, reszta nn całość

Obiecuję że więcej nie będę:
1 narzekać na łamach mojej twórczośći,
 2 martwić się tym na co nie mam wpywu
3 martwić się tym na co mam wpływ

Obiecuję że będę
1 częściej się uśmiechać, przyzwyczajenie naszą drugą naturą jest i basta
2 częściej biegać- wyładowanie gwarantowane
3 myśleć bo ostatnio z pewną trudnością mi to wychodzi - zwłąszcza że jeżeli chodzi o używki to korzystam z nimimalnego minimum jeśli już :)










Komentarze