Idzie zima, dużymi krokami, mam wrażenie z roku na rok, jej siedmimilowe buty niosą nogi coraz szybciej i szybciej, przbywa zmarszczek, obowiązków, a w sercu wciąż pachnie majem, i sianem, świeżo skoszoną łąką.
Być może by zatrzymać choć pozory w mojej głowie powstał plan. Plan nabycia sukienki łączki, czarnej upstrzonej milionem kwiatów, plan powstał w mojej głowie dawno, jakieś 3 rozmiary temu, zrealizowany dosyć szybko i opłacalnie dla kieszeni bo działo się to w czasach gdy owe sukienki spokojnie wegetowały na ciuchbudowych wieszakach nie budząc zainteresowania i już po przerzuceniu tonarzu wiskozowych cudeniek wpadła mi w ręce ona, ona wymyślona, wymarzona... I tak sobie egzystujemy od kilku lat, a szczególności jesienią. Dla mnie to magiczna pora, pora botków, swetrów, kozaków, które wyciagnięte ze schowków przeżywają kolejną młodość.
Uwielbiam połączenia cieniutkich sukienek z ciężkimi botkami, swetrami.. Jesienią, wiem śmieszne, wyciągam z szafy stosy sukienek i wyprowadzam je na spacer, łapiąc choć na chwilę jeszcze namiastkę lata.
Bardzo miło się Ciebie ogląda i czyta :)
OdpowiedzUsuńŚliczna kurteczka !
OdpowiedzUsuńPozdrawiam M.
PS. Zapraszam do mnie na nowy post :*
Uwielbiam połączenia cieniutkich sukienek z ciężkimi botkami, swetrami.- och jak ja też uwielbiam takie klimaty i twoja sukienunię też, mniam
OdpowiedzUsuńTreść <3
OdpowiedzUsuń