Kiedy jest mi źle, kiedy nie wiem co zrobić, kiedy zgubiłam się w sobie i nie mogę odnaleźć, kiedy stojąc na rozdrożu tak trudno wybrać drogę, kiedy stabilizacja zaczyna się chwiać w podstawach proszę o znaki. Znaki i drogowskazy. Stawiam sobie ultimatum. Taką umowę między sercem, a rozumem, a bieg zdarzeń ją realizuje. Czasem na plus czasem minus, ale bilans jak dotąd wychodzi na zero.
To chyba dobrze.
Kiedyś planowałam dzień miesiąc rok. Teraz tego nie robię. Dojrzałam i doszłam do wniosku, że nie warto, nauczyłam się żyć chwilą. Iść z prądem czerpać to co daje los i przyjmować na klatę kolejne doświadczenia. Jedyne czego zawsze się bałam i nadal boję to zmiany, o ile te w wyglądzie i przestrzeni życiowej przyjmuję z radością i akceptacją to te większe, te które niesie los już nie. Nie umiem podejmować ważnych decyzji, czekam, aż same się podejmą, obok mnie. I tak było 7 lat temu...poprosiłam los o znak,,,, i po 9 miesiącach tuliłam w rękach syna. Wczoraj skończył 6 lat. Potem nie raz prosiłam, ale żaden z nich nie był tak wymowny jak tamten.
Ostatnio też tak stoję sobie na takim rozdrożu boksując się z myślami i nie wiedząc w którą stronę się odwrócić i nagle wpadł mi w oko cytat:
Nigdy nie jest za późno, żeby zacząć od nowa,
Żeby pójść inną drogą i raz jeszcze spróbować.
Nigdy nie jest za późno, by na stacji złych zdarzeń
Złapać pociąg ostatni i dojechać do marzeń.
Ładne prawda?
Chciałabym być czasem naprawdę czarownicą....
Myślę, że i tym razem zobaczysz ZNAK.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki :)
Też mam taką nadzieję. Za Ciebie też trzymam kciuki.
UsuńNa moja stacje wjechał właśnie pociąg. Wsiadać i zostawić wszystko ?
OdpowiedzUsuńJa bym wsiadała...
UsuńW życiu mamy różne chwile... Zawsze to mam w głowie.
OdpowiedzUsuńdlaczgo nic nie piszesz?
OdpowiedzUsuń